Marta Jurewicz-Jancz (MJJ): Opowiadajcie zatem Panowie o nowych pomysłach.
Dariusz Jachowicz (DJ): W najbliższym czasie pojawi się wiele tematów stricte technicznych. Mamy pomysły na poprawę efektywności energetycznej w obiektach portowych. Czy to razem z LKK, czy dla klientów LKK. Szczegółów nie zdradzimy, to jeszcze nie czas na publikację.
MJJ: To jak jesteśmy przy przyszłości. Z kimkolwiek nie rozmawiamy po publikacji wpisu, że jesteśmy razem „w bandzie” z LKK, dużo osób pyta o symulatory. Szukając informacji o LKK trafiamy do Centrum Nowych Kompetencji, a tu symulatory są hitem, który interesuje wszystkich. Tomku opowiedz trochę jak są wykorzystywane i jakie są dalsze plany do użycia symulatorów.
Tomasz Lisiecki (TL): Historia jest dość ciekawa. Parę lat temu, bardziej 5 niż 10, zaczął pojawiać się problem z ludźmi do pracy. Przy rosnących obrotach w portach wzrosło zapotrzebowanie na ludzi do obsługi urządzeń. Okazało się że trzeba wyszkolić ludzi z różnymi uprawnieniami, na różne urządzenia. I tu narodziło się pytanie: jak ich przeszkolić szybko, bezpiecznie i jakościowo. Zacząłem sprawdzać jak radzą sobie z tym tematem na świecie. Byłem w Australii, Singapurze, Antwerpii, Izraelu. Okazało się, że te największe ośrodki korzystają z symulatorów.
Na początku była koncepcja, żeby kupić taki symulator. Sprawdziłem producentów na świecie, zebrałem oferty cenowe i złapałem się za głowę. Najtańszy symulator, w takiej wersji jakiej chciałem, wyceniono mi na 460 tys. euro. Można kupić wersję tańszą – taką biurkową, ale to nie jest to. Aby było profesjonalnie, aby symulowało prawdziwą kabinę, aby była pełna imersja, czyli pełne „zanurzenie” w rzeczywistości, wszystkie zmysły muszą być oszukane. Odwiedziłem największe targi portowe w Europie TOC w Rotterdamie, gdzie miałem w jednym miejscu wszystkich producentów. Podchodziłem do jednego, drugiego symulatora, ale to nie było tak jakbym chciał. Nie było tej rzeczywistości. Symulatory, które są najbardziej uznane na świecie, są produkowane w oparciu o ekrany ciekłokrystaliczne. Składają się one z dziewięciu do kilkunastu ekranów, które emitują okna kabiny. Mało tego, te ekranu są tylko dwuwymiarowe. Znalazłem więc start-up, który zajmował się viarem i oni zaproponowali, żebyśmy razem to zrobili.
MJJ: Taką aplikację na okulary viarowe, tak?
TL: To nie są tylko okulary. Okulary są tylko jednym z elementów całego systemu. Stworzyliśmy całą aplikację do nauki. Mamy cały soundbox. Możemy poznawać elementy urządzenia, którego obsługi się uczymy. Wyskakują tam chmurki: to się nazywa tak, to służy do tego. Stworzyliśmy całe środowisko. Można zmieniać pogodę, wiatr, pory roku, porę dnia.
DJ: Możemy też zmieniać typ urządzenia. Raz to jest łycha do węgla, a raz do kontenerów. Raz jest noc z deszczem i czujemy, że kontener się buja.
TL: Dokładnie. Możemy przeszkolić kogoś w warunkach, takich które podczas prawdziwego szkolenia mogą nigdy nie wystąpić. I to jest podstawowy zysk takiego szkolenia. Oszukujemy nie tylko wzrok i to lepiej niż w tych tradycyjnych symulatorach. Nasze okulary widzą w trzech wymiarach, a nie w dwóch jak na tradycyjnym ekranie. Mamy oczywiście dźwięk. Mamy również doznania tzw. haptyczne, dotykowe i ruch. Innymi słowy, wszystko zostało tak zrobione, tak przeliczone, że modele są w ruchu. Wobec tego wszystkie drgania, które występują, np. porywy wiatru, są identyczny z naturalnymi. Osiągamy pełną fizykę. Robi to dość piorunujący efekt. Ktokolwiek by do nas nie przyszedł, a odwiedzali nas nawet inżynierowie producentów urządzeń pracujących w porcie, mówi że czegoś takiego jeszcze nie widział. Wcześniej aby móc się szkolić i móc wejść do kabiny urządzenia, która znajduję się na wysokości 7 albo 12 piętra, trzeba było mieć najpierw pozwolenie na pracę na wysokości, a to kosztuje. My możemy uczyć ludzi bez tego. Możemy szkolić, weryfikować, sprawdzać czy się nadają, czy nie mają zaburzonego błędnika. Robimy to bezpiecznie. W trakcie szkolenia nie zrobią krzywdy sobie, innym i nic nie zostanie uszkodzone. To są same korzyści takiego szkolenia. Obecnie mamy już trzy symulatory na pięć urządzeń.
MJJ: No właśnie, jakie to są urządzenia?
TL: To są dwa rodzaje żurawi. Żuraw tzw. portowo-stoczniowy, stacjonarny na szynach wzdłuż kei. I żuraw samojezdny. Dwa rodzaje suwnic: nabrzeżowa i bramowa. I richtacker – takie urządzenie kołowe z kierownicą. Richtacker, z tego typu kategorii jest najmniejszym urządzeniem ale najbardziej popularnym na intermodalnych urządzeniach . Służy do przeładunku pełnych kontenerów. Waży 72 tony, to więcej niż czołg Abrams, i może udźwignąć nawet 40 tonowy kontener. A my mieścimy go w małym pokoiku rzędu 20m2, razem ze stanowiskiem instruktora. Instruktor jest obok i ma podgląd na to co widzi kursant – widzi jakby jego oczami. A z drugiej strony jest drugi komputer, ekran, który pokazuje widok z drona, tak żeby móc widzieć i podpowiadać, jak wygląda cały front robót. Są to urządzenia jedyne tego typu w Polsce.
DJ: Teraz naszym celem jest poinformować rynek jak najszerzej o tych symulatorach. Porty, ale również innych potencjalnych partnerów, klientów, dostawców. I tu powstaje synergia. ASE posiada dużą ilość kontaktów, wiedzę techniczną, autorytet w branży.
MJJ: Czyli można powiedzieć, że usługi są totalnie komplementarne.
DJ: I tak i nie. Tomek mocno wychodzi w kierunki offshore. Tam nas nie było. A my wnikamy bardzo głęboko w technikę, gdzie Tomka też nie było. W związku z tym, Tomek ma bardzo duże poczucie pewności, że ma za plecami mocnego partnera, który mu rozwiąże każdy temat techniczny, budowlany, związany z bezpieczeństwem. Wszystko to co jest związane z „hardwearem”, realnym życiem. A z kolei Tomek otwiera przed nami zupełnie nowe horyzonty, odkrywa „błękitny ocean” usług portowych i morskich, w tym offshore. Tam też jest potrzebna technika, ale także inne kompetencje. Nie tylko obsługowe, jak Tomek tu pokazuje, ale może będą to kompetencje utrzymania ruchu, a może kompetencje serwisu. W czym my się widzimy docelowo w przyszłości. Czekają nas wielkie przemiany energetyczne. ASE Grupa Technologiczna jest firmą, która jest w czołówce tych przemian. Wymyślamy magazyny energii, tworzymy je i już rozmawiamy z portami o potencjalnej współpracy, gdyż wiemy, że to jest idealne rozwiązanie dla nich. Pojawiają się instalacje związane z wodorem, które pewnie też zaistnieją w offshore. Czy inne wybuchowe media – wiadomo, tu silne jest ASE. W przypadku projektów związanych z wodorem przoduje Biproraf, który jest naszym kolejnym biurem projektowym w Grupie. Obecnie w tematach offshorowych pojawił się już Eko-Konsult i uczestniczy m.in. przy przygotowaniach platform morskich. Tak samo pracujemy przy LNG w Świnoujściu – projektujemy pirsy, urządzenia techniczne, czy bezpieczeństwo na LNG.
Trochę łączy nas Eko-Konsult, trochę nasz Squadron.
TL: Tak, Squadron może być dla nas fajnym uzupełnieniem.
DJ: Squadron pracuje przy symulacjach, pracując w środowisku VPS. Co może stanowić bardzo ciekawie uzupełnienie przy współpracy z LKK.
TL: Oczywiście. Możemy mieć nie tylko symulacje do nauki operatorów. Możemy np. stworzyć symulację wypadku.
DJ: Żeby to było zrozumiałe. Tomek dokładnie projektuje urządzenie, którym sterujemy. Czyli my w urządzeniu siedzimy i je obsługujemy. W kilka dni jesteśmy w stanie nauczyć człowieka prowadzić takie urządzenie. Natomiast Squadron jest w stanie stworzyć całą organizację otoczenia. Zaprojektuje, np. gdzie ludzie powinni uciekać gdy statek w coś uderzy. Gdzie powinny wjechać karetki, gdzie ludzie mają się gromadzić, itp. Tak aby raz na pół roku ludzie zostali przeszkoleni na wypadek sytuacji awaryjnych. Tomek projektuje bardzo konkretne urządzenie, które wygląda jak żywe. My w VPS nie mamy takiej potrzeby. Tu projektujemy bardziej poglądowo.
MJJ: Czyli wydobycie i pokazanie wszystkich nowych technologii, serwisów, procedur bezpieczeństwa i technicznych aspektów pracy.
DJ: Tak. Tomek pracuje z punktu widzenia dowódcy czołgu, a Squadron z punktu widzenia dowódcy pułku czołgów.
MJJ: Ale to nie tylko Squadron, ale również Eko-Konsult.
DJ: Tak, ale Eko-Konsult pracuje na innych programach, związanych z bezpieczeństwem i środowiskiem. Są to programy, które np. symulują rozprzestrzenianie się chmury gazów toksycznych, czy symulują zjawisko pożarowe. W tym wypadku analizujemy jak rozprzestrzenia się pożar, aby móc określić m.in. szerokość oddziaływania strefy pożaru. Dajemy wtedy wytyczne projektantom, np. do Biprorafu, czy Projmorsu, jak powinni rozmieścić drogi transportowe, pożarowe, budynki w przestrzeni, w której znajdują się obiekty o dużym potencjale energetycznym, np. zbiornik z propylenem. Droga nie może znajdować się zbyt blisko takiego miejsca, gdyż podczas pożaru nie da się nią przejechać. Ani wóz strażacki nie dojedzie, ani ludzie nie uciekną. Tak samo rozmieszczenie budynków strategicznych jest niezwykle ważne, np. stacje zaworów muszą być zlokalizowane poza strefą oddziaływania pożarowego. W takim programie budujmy model fizyczny: zakładamy temperaturę, czas i patrzymy gdzie sięga jądro płomienia.
MJJ: Chcielibyście jeszcze coś dodać?
DJ: Możemy tu dodać, iż ostatnio Unia Europejska stwierdziła, że pozostaje daleko za Azją i Ameryką Północną w dziedzinie cyfrowej. Dlatego w nowym ładzie europejskim przewidziano 20% inwestycji w innowacje cyfrowe i wirtualny świat. I my tu razem z LKK świetnie wpisujemy się w tendencje rozwoju techniki i wirtualnego świata w Europie, jak również na świecie.